Tak więc wyszło, że 2 tygodnie po Poznaniu, 8 kwietnia, pobiegłem nowy H2O Półmaraton we Wrocławiu organizowany przez Pro-Run. Trasa zapowiadała się ciekawie, bo nie miała lecieć przez centrum, tylko obrzeżami i okolicznymi wioskami. No I jak to we Wrocławiu płaska jak stół.
Krótko przed tym startem kupiłem nowe buty, które przed tym weekendem miały nalatane niecałe 40 km. Prawie do ostatniej chwili biłem się z myślami, w których wystartować, ale ostatecznie padło na "nówki" właśnie i jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę. Może i coś w tym jest, że czerwone są szybsze? :) Tak, czy owak Adidas Supernova Sequence 9 są świetne i cholernie dynamiczne. Technologia Boost sprawuje się rewelacyjnie. No i podeszwa od Continentala ;)
Oczywiście jak to ja w dzień startu obudziłem się zdecydowanie za wcześnie i na długo przed budzikiem. Spokojna herbatka, kilka kromek z nutellą i mogłem się zbierać na start.
Pogoda nie nastrajała optymistycznie i zapowiadało się, że pobiegnę "na długo". Im bliżej jednak startu, tym bardziej się przejaśniało. Szybka weryfikacja temperatury i po tym jak zobaczyłem 9 stopni uznałem, że nie ma co się wygłupiać - lecę "na krótko", czyli spodenki i oczywiście koszulka wkurw_team.
Przed startem pełno znajomych z treningów, więc można było na spokojnie pogadać.
Kilka minut przed 9 udaliśmy się na start. Po cichu liczyłem, że zakręcę się koło 1h50m. Nie wiedziałem, czy będę w stanie polecieć na taki czas jak w Poznaniu, ale ustawiłem się niedaleko zająców na 1:50 z planem, żeby trzymać się ich jak najdłużej.
Zagadaliśmy się ze znajomymi i nie usłyszeliśmy żadnej komendy start a tu nagle tłum ruszył. Wesoło było.
Trasa poprowadzona ciekawie. Pierwsze 2-3 kilometry wzdłuż Krakowskiej, chodnikiem. Wydawać by się mogło, że będzie za wąsko, ale nie było źle. Swoje robiło też to, że uczestników było niecałe 800 osób.
Kilometry same mijały nawet nie wiem kiedy. Robiło się co raz cieplej, ale nie upalnie. Optymalnie do biegania. Sam się sobie dziwiłem, że spokojnie utrzymuję tempo pacemakerów. Biegło się doskonale. Pierwszy żel koło 12 km. Dobrze, że lecieliśmy sporą grupą, bo wiatr na nieosłoniętej trasie pod Wrocławiem koło Mokrego Dworu i Trestna dawał się mocno we znaki.
Pierwsze objawy kryzysu zaczęły się pojawiać koło 16 km. Biegło się co raz ciężej, ale dalej trzymałem pacemakerów w zasięgu wzroku. Na ostatnich kilometrach, w okolicy pl. Społecznego wpadliśmy na kostkę brukową. Jak mi się tam fatalnie biegło...No ale trzeba było zagryźć zęby i lecieć dalej. Szczególnie, że nowa życiówka była pewna a wręcz była szansa, żeby zejść poniżej 1:50. Na ostatnim kilometrze jeszcze usłyszałem za sobą znajomych z treningów, którzy lecieli spokojnym tempem szykując się do maratonu. Widząc, że zaczynam zdychać zaczęli mnie straszyć i poganiać...dzięki i chwała im za to :)
foto z maratonczycy.pl
Wpadłem na metę. Szybko sprawdziłem czas na garminie i gęba zaczęła się cieszyć mimo zmęczenia. 1:50:40! Nowa życiówka, poprawiona o blisko 3 minuty. Fakt, pojawiły się myśli, że jakbym bardziej zawalczył, to bym spokojnie mógł zejść poniżej 1:50, ale na to jeszcze przyjdzie czas na nocnej połówce.
Generalnie cały H2O był biegiem udanym. Jak na pierwszą połówkę, którą organizował we Wrocławiu Pro-Run było bardzo fajnie. Ktoś może powiedzieć, że zabrakło na trasie oznaczenia kilometrów. No zabrakło, ale po cholerę to komu? I tak zdecydowana większość z nas biegła z zegarkami, więc każdy wiedział ile zostało do mety. Lekki minus można przyznać za strefy nawadniania. Miały być na 5,10 i 15 kilometrze. Na 5 nie było. Dla mnie to nie był problem, bo zawsze wolę swój bidon, ale faktycznie skoro były zapowiadane 3, to powinny być. Sama trasa mega szybka. Kilka bardzo delikatnych podbiegów było, ale tak malutkich, że właściwie można o nich nie wspominać. Jak ktoś będzie szukać szybkiej połówki i za rok znowu będzie ten bieg, to polecam.
Teraz pora na Kielce :) To zlot Wkurw_Teamu, więc biegowo będzie, ale głównie z jajem :) Doczekać się nie mogę.
Do zobaczenia na trasie.