sobota, 31 grudnia 2016

Coś się kończy, coś się zaczyna

Kończy się 2016, za chwilę nowy rok i nowe wyzwania biegowe. 

Mijający rok był dla mnie przełomowy. Pierwszy, w trakcie którego w każdym miesiącu biegałem (i coś tam na rowerze kręciłem).

W sumie wyszło 1170 km biegowo na 134 treningach (jakoś 16 km więcej, ale endo strajkowało i postanowiło dystansu nie mierzyć). 1 zawody na 5 km, 7 na 10 i 2 półmaratony. Do tego 181 km rowerem (głównie jako transport na trening, lub parkrun).



Zaczynając rok planowałem zrobić 1000 km. Plan udało się zrealizować w ponad 100% :)

To był rok, w którym zaliczyłem swój pierwszy półmaraton (nocna połówka we Wrocławiu) i już w kilka godzin po nim zacząłem szukać kolejnego (padło na Kraków...z tą trasą mam rachunki do wyrównania, bo zabrakło 3 sekund do złamania 2h). Odwiedziłem kilka ulubionych tras (m.in. Bieg Niezłomnych w Sobótce) za każdym razem poprawiając na nich czas. Zacząłem biegać w parkrunach, które każdemu polecam. Niby "tylko" 5 km, a w dupę daje bardziej niż zwykły trening na kilkanaście kilometrów.

Poznałem fantastycznych ludzi, z różnych części Polski.

Co w 2017? Na pewno korona półmaratonów (Poznań, Wrocław, Wałbrzych, Piła, Kraków). Przy okazji 1 "mistrzostw Polski wkurw_team" w Kielcach w maju wpadnie 6 połówka do "herbu półmaratonów".

Poza tym chcę wreszcie łamać w miarę spokojnie 50 minut na 10 km, no i oczywiście zejść poniżej 2h na połówce.

Dystans na 2017? Jak na mnie ambitnie, bo...2017 :) Czy się uda? Zobaczymy za 12 miesięcy.

Zimę chcę przepracować na siłowni, budując siłę biegową. Nawet jak "kaloryfera" się zrobić nie uda, to i tak efekt na resztę roku będzie. 

Już mi brakuje emocji związanych ze startem w zawodach. Najbliższe w lutym.

Tym akcentem zamykam ten fajny rok, a Wam życzę samych sukcesów w każdej dziedzinie życia.

Sportowe podsumowanie grudnia

Grudzień się kończy, więcej biegania w nim nie będzie, to pora podsumować.

Po przekroczeniu 1000 km ciężej było znaleźć motywację. Wracanie w ciemnościach po robocie też nie nastrajało do robienia kolejnych treningów. Do tego święta i po drodze delegacja.

Mimo wszystko miesiąc zaliczony i dobiłem do 100 km.



Było niestety mocno nieregularnie, ale ważne, że nie  odpuściłem. 

Siłowni w tym miesiącu zabrakło. Po zmianie roboty na nową kartę multisportu muszę poczekać do stycznia, więc skupiłem się na planku w domu (szczególnie przydatne po świątecznym obżarstwie).

Po drodze wpadła delegacja do Zurychu. Delegacja delegacją, ale pobiegać tam też trzeba było. Zakochałem się w bieganiu w tym mieście. Trasa, chociaż po chodniku, fantastyczna. Na całej długości tylko 1 światła, na których i tak miałem zielone, więc mogłem radośnie truchtać bez zatrzymywania się. Co ważne nie było płasko. Zbiegi, podbiegi... Bomba :)

ciekawostka...wg endo kawałek zrobiłem po wodzie ;)

Głównym "gwoździem programu" był jednak prezent po choinką od Agi :) Wreszcie mam zegarek do biegania - garmin forerunner 230 hr. Koniec z rejestrowaniem treningu telefonem, który gubi zasięg :)

Rok temu w grudniu wykręciłem 61 km, teraz 100 utrzymując trend, więc jestem zadowolony.

Plany na 2017 się już klarują, ale o nich w innym poście.

wtorek, 6 grudnia 2016

Sportowe podsumowanie listopada

Listopad już od kilku dni za nami, pora go zatem podsumować.

Dystans wybiegany kolejny miesiąc z rzędu powyżej 110 km, tak więc forma się utrzymuje. Poza bieganiem w ramach treningów pod przyszłoroczną koronę półmaratonów (i w ogóle sezon 2017) dosyć regularnie przerzucałem żelastwo na siłowni. Na zmianę robione górne i dolne partie mięśniowe. Efektów wizualnych może nie ma, ale wydolnościowo czuję się o wiele lepiej.



Zabrakło niestety sauny, ale też nie było w sumie potrzeby dodatkowej regeneracji, więc nie żałuję.

Pękła granica 1000 km w tym roku, więc mogłem ze spokojem zacząć lekkie roztrenowanie. Inna sprawa, że przez to, iż wracam do domu jak już jest ciemno, to trochę ciężko się było zmobilizować do wychodzenia na trening biegowy i łatwiej było się zmotywować do odwiedzenia siłowni.

Poza tym, że siłownia sporo mi już dała, to udało się rzucić palenie, co poskutkowało poprawieniem o ponad minutę życiówki na 5 km :) Od 26-11-2016 czas na tym dystansie wynosi u mnie 22:53 :) I zdecydowanie czuję, że można to jeszcze podkręcić, wszystko zależy od tego, czy wytrzymam z niepaleniem i jak przepracuję zimę.

Reasumując miesiąc zdecydowanie udany i to pomimo odczuwalnego rozprężenia.

Grudzień to już spokojne i radosne nabijanie "kaemów", a sprawdziany biegowe szykują się w lutym na 2 biegach na 10 km.