Po przekroczeniu 1000 km ciężej było znaleźć motywację. Wracanie w ciemnościach po robocie też nie nastrajało do robienia kolejnych treningów. Do tego święta i po drodze delegacja.
Mimo wszystko miesiąc zaliczony i dobiłem do 100 km.
Było niestety mocno nieregularnie, ale ważne, że nie odpuściłem.
Siłowni w tym miesiącu zabrakło. Po zmianie roboty na nową kartę multisportu muszę poczekać do stycznia, więc skupiłem się na planku w domu (szczególnie przydatne po świątecznym obżarstwie).
Po drodze wpadła delegacja do Zurychu. Delegacja delegacją, ale pobiegać tam też trzeba było. Zakochałem się w bieganiu w tym mieście. Trasa, chociaż po chodniku, fantastyczna. Na całej długości tylko 1 światła, na których i tak miałem zielone, więc mogłem radośnie truchtać bez zatrzymywania się. Co ważne nie było płasko. Zbiegi, podbiegi... Bomba :)
ciekawostka...wg endo kawałek zrobiłem po wodzie ;)
Głównym "gwoździem programu" był jednak prezent po choinką od Agi :) Wreszcie mam zegarek do biegania - garmin forerunner 230 hr. Koniec z rejestrowaniem treningu telefonem, który gubi zasięg :)
Rok temu w grudniu wykręciłem 61 km, teraz 100 utrzymując trend, więc jestem zadowolony.
Plany na 2017 się już klarują, ale o nich w innym poście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz