sobota, 26 listopada 2016

Rekordowy 181 Parkrun Wrocław

26 listopada 2016 odbył się już 181 Parkrun we Wrocławiu. Nasza Koordynatorka Kasia postanowiła lekko rozruszać towarzystwo i pobić dotychczasowy rekord frekwencji, który wynosił 92 osoby. Na FB utworzone zostało dedykowane wydarzenie i szeroko zakrojona akcja "promocyjna". Atak na rekord był o tyle ambitny, że temperatura już raczej nie nastraja do zrywania się w sobotę rano i jechanie na miejsce startu. Przyznaję się bez bicia, że gdyby nie znajomy, który jechał autem, to i ja bym się nie wybrał. Na rower już za zimno, a mpk jechać nie chciałem. Raz, że trwa to ode mnie zbyt długo, a dwa, że w ciuchach po biegu w komunikacji miejskiej nie czułbym się komfortowo.

Tak się jednak udało, że kolega Boguś się wybierał, więc podwózkę miałem zapewnioną. 

Na miejsce dotarliśmy kilkanaście minut przed startem i już było widać, że obowiązujący rekord frekwencji jest poważnie zagrożony. Nie ociągając się przystąpiliśmy do rozgrzewki witając się z biegowymi znajomymi. Dla osób, które nie biegają pogoda wydawać by się mogła kiepska na takie fanaberie. Dosyć chłodno (poniżej zera a jeszcze od Odry ciągnęło) i zalegająca nad Wrocławiem od kilku dni mgła. Jako, że jednak biegacze normalni z reguły nie są, to atmosfera była bojowa.

Jeszcze szybka fota przed startem, kilka słów od "szefowej" i poszli...

to i kolejne zdjęcie z profilu FB Parkrun Wrocław wykonane przez Krzysztofa Langnera

Przed startem nie miałem konkretnego planu na ten bieg. Chciałem przetestować nowe spodnie i bluzę, a poza tym dorzucić swoją "cegiełkę" do nowego rekordu Parkrun. 

Już pierwsze metry były zapowiedzią dobrego biegu. Nie wiem czy to przez te nowe ciuchy (a zawsze w nowych mi się jakoś lepiej lata), czy uzupełnienie treningów biegowych siłownią, a może fakt, że od blisko 10 dni nie palę, ale czułem, że tempo jest dobre, nawet bardzo. 

Kolejne metry same znikały pod butami, a ja mijałem znajomych, za którymi dotąd biegałem z zazdrością, że nie mogę ich dojść. 

W połowie trasy tradycyjna nawrotka i rura dalej. Jakoś na 3 km minąłem chłopaka pod którego jestem niesamowitym wrażeniem. Z resztą "chłopak" to zdecydowanie na wyrost, bo to dziecko było. Nie potrafię oceniać wieku, ale na moje oko jakoś max 8 lat, a skubany cisnął spokojnie poniżej 5 min/km. Szacun!

Powoli czułem, że tempo jak na mnie jest ostre. Zaczynałem opadać z sił, ale na szczęście w oddali zaczął majaczyć Jaz Bartoszowice. Szybki rzut okiem na komórkę, żeby zweryfikować jaki jest czas i jak zobaczyłem, że jest poniżej 22 minut, to wyrwałem do przodu. 


Na mecie szybka weryfikacja wyniku i było zajebiście. Życiówka poprawiona o 1:11, co na dystansie 5 km jest fantastycznym wynikiem. I tak oto rok 2016 zamykam ostrym akcentem, czyli wynikiem 22:53. 


szczęśliwy z wyniku :) fota tym razem z mojego tel w wykonaniu Bogusia

181 Parkrun Wrocław był rekordowy nie z uwagi na mój czas, ale z uwagi na frekwencję. Było nas 139 szaleńców, którzy woleli wstać rano i spotkać się na nadodrzańskich wałach, niż smacznie spać :) Plan się powiódł ponad wszelkie oczekiwanie i Wrocław w statystykach polskich Parkrunów wskoczył na 13 miejsce (awans z 21). W przyszłym roku atak na pierwszą "dziesiątkę"? ;)

Brawo my! I brawo cała ekipa Parkrun Wrocław pod przywództwem Kaśki :)

piątek, 11 listopada 2016

Bieg niepodległości z wąsem

11 listopada, Święto Niepodległości. Dla jednych to udział w marszu, dla innych odpoczynek w domu, a dla mnie udział w biegu na 10 km w okolicach Stadionu Olimpijskiego. W tym roku był to mój drugi start. W zeszłym roku wystartowałem z ledwo zaleczoną kontuzją kręgosłupa, więc o poprawienie czasu byłem spokojny, ale o wyniku później.

Poranek powitał dosyć niską temperaturą w okolicach 2 stopni. Takie warunki mi jednak nie przeszkadzają, dobrze znoszę niskie temperatury. Mimo zachmurzenia na deszcz się nie zapowiadało, więc zapowiadało się nieźle na ostatni bieg sezonu.

Na stadion dotarłem chwilę po 9. Na dzień dobry zrobiło mi się dobrze, bo organizatorzy (niezawodny Pro-Run) puszczali dobrego, starego, polskiego rocka :) W szatni jeszcze podśpiewywałem sobie z kilkoma innymi chłopakami "Mury" nieodżałowanego Jacka Kaczmarskiego. Tak sobie robi nastrój przed startem!


medale już czekały...nasz trener Jacek postarał się z wizualizacją

W naszej wkurw_grupie spontanicznie w kilku miastach kraju pojawiły się ustawki na wspólną wkurw_fotę, a że jakoś wyszło, że Wrocław ja staram się ogarniać, więc nie mogło zabraknąć przedstartowej dokumentacji. Oczywiście część osób się spóźniło, ale miło było się spotkać.



Krótka rozgrzewka (oj przydała się, bo w ciuchach biegowych dało się już odczuć, że ciągnie od gleby) i o 11 ruszyliśmy w trasę pilotowani przez prezesa Pro-Run przebranego za Piłsudskiego na "Kasztance", czyli pięknym motorze jednego z członków naszego Stowarzyszenia.


Pierwszy kilometr był najcięższy. Uczestników było ponad 1000, więc zanim się towarzystwo rozluźniło, była walka o każdy centymetr trasy...mocno zabłoconej zresztą. Później już było tylko lepiej. I to pomimo tego, że trasa miała sporo zakrętów i liczyła 2 pętle, a po pętlach niespecjalnie lubię biegać. W jednym miejscu trzeba było wyjątkowo uważać, szczególnie biegnąć w dużej grupie, żeby nie wpaść na słupki na drodze do Morskiego Oka, ale poza tym trasa bardzo przyjemna i płaska.

Mimo zakrętów, agrafki i pętli biegło mi się bardzo dobrze. Po cichu jadąc na stadion marzyłem o złamaniu 50 minut. Na taki wynik szans nie było i ukończyłem w 54:33, ale i tak jestem bardzo zadowolony.





Zdecydowanie za rok tu wrócę. Przez chwilę się zastanawiałem, czy nie jechać do Poznania, ale przy 10k ludzi na 10 km przeczuwałem, że będzie ścisk i organizacyjnie może nie być najlepiej. Z relacji znajomych się nie pomyliłem. Może za rok będzie lepiej, ale jednak kocham Wrocław i wolę polecieć sobie kameralnie u nas. Nie chcę Poznania absolutnie krytykować, szczególnie, że mnie tam nie było, ale wolę na "dziesiątki" chyba jednak coś mniejszego.

Ten start był dla mnie ostatnim w tym (o ile nie wydarzy się nic niespodziewanego). Teraz pora na lekki odpoczynek. Nie znaczy to, że robię roztrenowanie i nie biegam. To będzie dalej, ale już 2 razy w tygodniu. Zakładam więcej siłowni i w nowym sezonie atak na 50 minut, żeby łamać ten czas regularnie na "dyszkę".

Przy okazji niedawno zrealizowałem swój plan na 2016 rok, czyli wybieganie 1000 km, więc radość jest tym większa, ale szerzej o tym w innym wpisie.


wtorek, 1 listopada 2016

Sportowe podsumowanie października

Listopad nastał, więc mogę podsumować październik.


Biegowo forma się utrzymuje, bo nalatałem 116 km (1 trening endomondo nie złapało sygnału gps i nie zaliczyło 13 km). Generalnie miesiąc bardzo udany, a kulminacyjnym momentem był oczywiście półmaraton w Krakowie. Znowu endo świrowało i nie zaliczyło pełnego dystansu, ale od 16-10-2016 moja życiówka na tym dystansie wynosi 02:00:02. Do złamania 2h zabrakło minimalnie niewiele, ale to tylko motywacja na wiosnę i generalnie 2017 rok.
Końcówka października to też test Coopera i znowu życiówka - 2,65 km. Wiem, szału nie ma, ale jest progres, a to najważniejsze :)

Z rowerem na ten rok już niestety trzeba będzie skończyć, ale 2 razy na trening nim pojechałem, więc wpadło dodatkowo 25 km.

Co do siłowni, to cieszę się z niej chwilowo najbardziej, bo jest regularność, czyli dodatkowy 1 trening w tygodniu. Na zmianę dolne i górne partie mięśni plus brzuch i rozgrzewka na orbitreku na każdym treningu. Mam nadzieję, że na wiosnę odczuję efekty tych treningów podczas biegu, a przynajmniej zobaczę mniejszych brzuchu ;)

Dodatkowym elementem, który wliczam do treningów jest sauna, którą staram się odwiedzać raz w tygodniu. Ot taki element regeneracji po ciężkich treningach. Z niecierpliwością czekam, aż zakończy się remont moich 2 ulubionych saun, bo dosyć tłoczno się zrobiło. Za to nowy basen zewnętrzny w Aquaparku jest super.


W listopadzie kończę sezon startowy Biegiem Niepodległości z wąsem. Po cichu zaczynam planować atak na 50 minut na 10 km podczas tego biegu, a jak wyjdzie, to się zobaczy. Kiełkuje też myśl, żeby zwiększać liczbę nalatanych kilometrów. Z tym może być ciężko przez ciemne wieczory i często deszczową pogodę, ale spróbuję. Z czołówką już tej jesieni biegałem i było fajnie...cały park Skowroni dla mnie :)