środa, 5 lipca 2017

Podsumowanie czerwca

Czerwiec minął kilka dni temu. Wypadałoby podsumować.

W porównaniu do kwietnia szału nie ma, dupy nie urywa, ale... 

Biegowo troszkę ponad 84 km. Jasne, wynik słaby jak cholera, ale widać światełko w tunelu. Noga co raz mniej boli. Inna sprawa, że też ciężko mi było momentami znaleźć czas. Za dużo obowiązków związanych z domem, pracą i prawkiem, które btw udało się w lipcu zdać :) Coś tam ta noga się jeszcze odzywa, ale zmierza wszystko ku lepszemu. Momentami mam w ogóle wrażenie, że to już moja podświadomość działa i biegam strasznie zachowawczo, a każde strzyknięcie odbieram jako nawrót kontuzji. Pewnie, idealnie jeszcze nie jest i przez jakiś czas nie będzie, ale biegać się da. No i plus całej sytuacji jest taki, że jednak pilnuję się z rozciąganiem. Z rolowaniem, to już inna histeria ;)

Rower...wrócił do życia :) Znowu w soboty i niedziele śmigam na parkrun, albo treningi. Nakręciłem nim w czerwcu 69,53 km. Nieźle. Jestem z tego zadowolony. Przy okazji kupienia Adze roweru mój trafił po wieeelu latach do serwisu na smarowanie i przegląd, więc będzie się jeździć jeszcze lepiej (szczególnie z naprawionym hamulcem z przodu).

Siłownia też była, a co. Cieszy mnie, że zmieniłem już na stałe miejsce. W Aquaparku jest dla mnie idealnie, szczególnie jak flex stridery dostawili. Dają wycisk aż miło...nawet mimo tego, że na dzień dobry się na tym prawie wypieprzyłem ;) Ot yanush na siłowni, ale przynajmniej nie w japonkach jak jeden z gości ostatnio.


W sumie to kilometrów i treningów byłoby pewnie też ciut więcej, gdyby nie nocna połówka przed którą i po której dałem piszczelowi odpocząć.

Teraz lipiec. Na spokojnie robię swoje odbudowując (wątpliwą) formę. W trakcie czeka mnie jeszcze Bieg na Jawornik, górska dyszka, na której swój debiut w oficjalnych zawodach zaliczą nowe Adidas Kanadia 8. Na razie w nich 2 razy biegałem po płaskim i są super. Co prawda lekko obtarły na ostatnim treningu, ale wychodzę z założenia, że się dotrzeć musimy po prostu.

No i na koniec miesiąca dłuugo wyczekiwany urlop. Znowu moje ukochane ścieżki w Niesulicach. Doczekać się nie mogę.

Tymczasem pora kończyć i z nadzieją patrzyć przed siebie.

Do zobaczenia na trasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz