piątek, 19 sierpnia 2016

Blackout

Przypomnijcie sobie kiedy ostatnio nie mieliście prądu w mieszkaniu. Ile to trwało? Godzinę? Dwie, a może trzy? Jak się czuliście w tej sytuacji? Poirytowani? Znudzeni, bo nie działa nic i nie macie dostępu do informacji w internecie? Obejrzeć czegoś w telewizji, albo na kompie dla zabicia czasu też się nie da (laptop trochę pociągnie, ale tylko kilka godzin). A może wystraszeni, bo np. nie lubicie siedzieć w ciemnościach (raczej mało kto obecnie trzyma w domu zapaś świeczek poza prepersami)? O ile sam pamiętam ostatnią awarię, to generalnie tragedii nie było, a z komunikatów dostawcy można się było dowiedzieć ile mniej więcej potrwa awaria.

To teraz sobie wyobraźcie, że prądu nie ma nie kilka godzin, ale kilka dni. I to nie tylko w jednej klatce, lub na jednym osiedlu, ale w całym kraju. Nawet więcej, prądu nie ma w całej Europie! Dostęp do internetu przez transfer danych leży. W ogóle komórki leżą i nie ma sieci, więc nie ma jak zadzwonić gdziekolwiek i wyjaśnić sytuację. Ilu z was ma jeszcze stacjonarny telefon, (bo te jeszcze po części działają)? 

A ile macie gotówki normalnie w domu? Ok, wszyscy mamy na koncie, ale bankomaty bez prądu też tak jakby nie działają...Chłodnie w sklepach wyłączone, jedzenie zaczyna się psuć (oczywiście to co mieliśmy w domach o ile nie zostało już zjedzone, też się popsuło). 

I na koniec inny problem. Nie ma wody w kranach, więc nie ma jak się umyć. To da się jeszcze wytrzymać. Ale wyobraźcie sobie, że macie sporą rodzinę i każdy chce do toalety. Jak ją spłuczecie?

Taką katastrofę opisuje w swojej książce "Blackout" Marc Elsberg.

Dawno tak dobrej książki nie miałem w rękach (poza opisywanym wcześniej oczywiście Shantaram, ale to kompletnie inny gatunek literatury).

Autor doskonale opisuje dynamikę wydarzeń. Poszczególne rozdziały są króciutkie. Po 1-3 strony. Przeskakują z opisem wydarzeń z miasta, do miasta, z kraju, do kraju. Takie rozwiązanie świetnie oddaje jak sytuacja się rozwija. I jak poszczególne sztaby kryzysowe sobie radzą z zaistniałą sytuacją, a właściwie jak sobie nie radzą.

Co poraża, to fakt, jak wiele spraw jest ze sobą powiązanych. Napięcie w elektrowniach staje się niestabilne, zaczynają się automatyczne wyłączenia, prąd nie dociera do stacji przekaźnikowych. Szpitale są bez prądu, nie ma jak podtrzymywać różnych urządzeń podtrzymujących życie.

Problemy zaczynają się w elektrowniach atomowych... Nie będę zdradzać więcej, żeby nie psuć nikomu świetnej historii. Zastanówcie się tylko nad jeszcze jedną sytuacją. Wyobraźcie sobie, że jesteście producentem mleka. Macie u siebie powiedzmy 1000 krów. Krów, których organizmy są nastawione na produkcję mleka. Przez brak prądu nie działają dojarki. Jak je wydoicie? Ręcznie? 1000 sztuk? A wymiona są co raz bardziej nabrzmiałe...

"Blackout" przeraża i skłania do refleksji. Przeraża, bo uzmysławia jak cholernie uzależniliśmy się od technologii. Pokazuje też do czego zdolni są zdesperowani ludzie. i nie, nie tylko do heroicznych czynów. To nie jest opowieść z Hollywood (chociaż idealnie by się nadawało na scenariusz filmu i może takowy powstanie, o ile już nie powstaje/powstał, a ja o tym po prostu nie wiem), w której ludzkość staje ponad podziałami (dobra, elementy są). Elsberg pokazuje w swojej książce cały proces dehumanizacji. Jak przestajemy myśleć o sąsiadach, czy ludziach, których znamy tylko przelotnie. Najważniejsi w chwilach całkowitego kryzysu są nasi najbliżsi i my sami.

Tak więc, jeśli szukacie bardzo dobrego thrillera, to zdecydowanie polecam. Książka krótka nie jest (blisko 800 stron), ale to tylko jej plus, bo po jej skończeniu czuje się pustkę, że tak szybko się ją pochłonęło.

I uwierzcie mi, że niejednokrotnie wydarzenia w niej przedstawione Was zaskoczą. Nie tylko tym, że nie pomyśleliście o potencjalnym scenariuszu, ale też poprzez nagły zwrot wydarzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz