"Dane osobowe są nie tylko nową ropą naftową, jak niektórzy próbują przedstawić to obrazowo, ale w niektórych dziedzinach od dawna wręcz zastąpiły klasyczny pieniądz jako walutę."
Powyższy cytat pochodzi z najnowszej powieści Marca Elsberga pod tytułem "Zero".
Ciężko jest zrecenzować tę książkę. Bezapelacyjnie książka jest świetna, może nawet lepsza niż "Blackout". Ciężkość recenzji polega na tym, aby nie zdradzić zbyt wiele z fabuły i nie zepsuć Wam przyjemności czytania, a jednocześnie napisać o niej kilka słów.
W "Zero" Elsberg ponownie niesamowicie celnie opisuje zachowania ludzi. Tym razem nie w sytuacji, gdy przez dłuższy czas nie ma prądu. Za cel bierze ochronę naszych danych osobowych (a właściwie jej brak, o czym dalej), to jak uzależnieni jesteśmy od technologii...i jak jesteśmy naiwni, czy wręcz głupi jeśli chodzi o nasze zachowania w sieci.
Wydarzenia z Edwardem Snowdenem jasno pokazały jakiś czas temu jak bardzo różne agencje inwigilują ludzi na całym świecie. Nie mówię tu tylko o NSA, CIA, czy o innych 3-literowych hybrydach z US & A (a o części pewnie nie mamy pojęcia, że istnieją). Takie same agencje są w każdym kraju pod różnymi nazwami. U nas za inwigilację odpowiada pewien minister (nie chcę tu bawić się w politykę, bo ten blog nie jest miejscem na to, ale wierzę, że wiecie kogo mam na myśli). Złamanie zabezpieczeń naszych skrzynek mailowych, czy innych profili to obecnie żart nawet dla mocy obliczeniowej standardowego smartfona, nie mówiąc już o służbach, które mają budżety sięgające wielu miliardów...dolarów, bądź euro.
Agencje rządowe nie są jednak jedynymi, które zbierają o nas dane. Szukacie hoteli na różnych witrynach? Macie karty klienckie różnych sklepów. Jakie dane tam podawaliście? Pamiętacie? Żeby prościej było - Facebook. Co tam udostępniacie? Gracie w jakieś gry na FB? Jakie dane udostępniliście? Co w Waszym imieniu te gry udostępniają na Waszej tablicy?
Idąc dalej. Przejrzyjcie spam w swojej skrzynce mailowej, albo zwróćcie uwagę na reklamy kontekstowe, które się wyświetlają Wam podczas przeglądania wiadomości na różnych portalach. Będą zupełnie inne dla Was, a w większości przypadków inne, gdy ja wejdę na tę samą stronę. To wszystko dzięki informacjom, które zbiera m.in. Google na temat naszej aktywności w sieci.
Zróbcie eksperyment w domu. Wpiszcie jakieś hasło w Google, np. wakacje w miejscu X, czy najlepsze filmy z roku Y, szczególnie jak macie (i uzupełniacie) profil na Filmweb, a potem niech to samo hasło na swoich ustawieniach niech wpisze ktoś inny. Porównajcie wyniki.
Przyznaję bez bicia, że z internetu i komórki korzystam sporo, ale zawsze mam jakiś wewnętrzny opór przed podawaniem zbyt dużej ilości danych na mój temat. Tyle, że wpiszcie nawet w Google właśnie swoje imię i nazwisko, i zobaczcie co zwróci Wam wynik wyszukiwania.
W "Zero" Elsberg opisuje sytuację jeszcze bardziej przerażająco. Żeby nie zdradzić zbyt wiele (a jednocześnie lekko upraszczając początek powieści), wszystko zaczyna się od "inteligentnych okularów" i śmierci młodego chłopaka.
Akcja toczy się niesamowicie szybko. Jak to w sieci. O ile "Blackout" zwrócił mi uwagę na kilka aspektów życia, które w normalnej sytuacji nie wydają się zbytnim zagrożeniem, a jeśli już to są mało rzeczywiste i nie każdy musi po przeczytaniu tej książki stać się "prepersem", to po "Zero" przemyśleń jest więcej. Więcej, bo zdarzenia, które są w tej książce opisane dotykają (lub mogą) każdego z nas. I to każdego dnia.
Żyjemy w świecie, w którym czujemy się bezpieczni. Wydaje nam się, że wyrażając opinie na forach internetowych jesteśmy anonimowi. I mamy rację! Wydaje nam się. Żyjemy w świecie "big data". Bardzo lubię stwierdzenie, że "kto ma wiedzę, ten ma władzę". I to niesamowicie mi do tej książki pasuje. Każda firma zbiera wszelkie możliwe informacje o swoich klientach, żeby dostosować produkt do nich, a tym samym oczywiście zarobić jak najwięcej.
Jeśli szukacie rewelacyjnego kryminału sensacyjnego, który opisuje wydarzenia, które mogłyby dotyczyć Was samych, to "Zero" jest zdecydowanie dla Was.
Podobnie jak "Blackout" "Zero" Was zaskoczy niejednokrotnie. Tej książki się nie czyta, ją się połyka.
Jednym z tekstów, który przewija się na kartach tej powieści jest "Witamy w paranoi". Nie jest moim celem, aby tę paranoję tu siać, ale następnym razem, gdy będziecie się gdzieś rejestrować zastanówcie się 2 razy, czy dane, o które dana witryna prosi faktycznie chcecie zdradzić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz