Porównując z zeszłym rokiem od dłuższego czasu irytowało mnie, że nie mogę przebić 145 km z maja 2016. Ciągle coś stawało na przeszkodzie. A to jakaś lekka kontuzja, a to choroba, a to obowiązki w domu, czy po prostu leń, czy gorsza forma. W końcu się jednak udało i pękła bariera 150 km zrobionych w jednym miesiącu :) Dla niektórych to norma tygodniowa, ale mnie cieszy i to bardzo.
Kwiecień to był też miesiąc podtrzymywania formy zwyżkowej i nowa życiówka na dystansie półmaratonu. Byle ta tendencja się utrzymała :) Chociaż szczyt formy szykuję na Nocny Półmaraton. Tam będzie atak na 1:45, potem niech się dzieje co chce ;)
Powoli pora też już zebrać się w sobie, żeby wrócić do Parkrunów w sobotę. Z tym jednak na razie będzie problem, bo najpierw weekend w Kielcach na I Mistrzostwach Wkurw_Team, potem delegacja do Zurychu, a na koniec jeszcze Bieg Firmowy (i Skytower Run tego samego dnia). Tak, czy owak niebawem powinienem mieć wreszcie 10 Parkrun mieć na koncie.
Po rzuceniu fajek od podjadania waga (i bebech :p) niestety urosła, więc z tym też muszę coś zrobić. Tu się akurat delegacja przyda, bo znowu będzie mini obóz sportowy.
Nie pozostaje nic innego, jak wydłużać treningi. W końcu jak się chce za jakiś czas lecieć ultra i maraton, to treningami po 10 km tego za bardzo nie zrobię :)
Do zobaczenia na trasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz