piątek, 1 września 2017

Podsumowanie sierpnia

Chciałoby mi się powiedzieć "wreszcie kurwa!" To był na prawdę udany miesiąc :)


2 raz w mojej historii z bieganiem pękła bariera 150 km w truchcie. Dokładnie to 151 km. Dystans cieszy. Cieszy mnie też to, że wziąłem się za siebie i wróciłem do wplatania w trening różnych elementów, a nie samo klepanie nudnych kilometrów. Pojawiły się przebieżki. Był fartelek. To czego nie udało mi się zrobić to BNP. Jakoś się jednak nie czułem na siłach, żeby zrobić zakładane 14km z końcówką (i to nie 100m) w BC3. Element do poprawienia w kolejnych miesiącach na bank. Chociaż ciężko o BNP biegając od świateł do świateł, no ale trudno. Były i podbiegi, które aż podejrzanie lekko weszły.

Dystans nabiły też 2 starty w zawodach. Najpierw półmaraton w Wałbrzychu, a potem Jakuszycka Jedenastka. Tak jak pisałem wcześniej z połówki zadowolony do końca nie jestem. Teraz już na spokojnie analizując, to nawet nie o czas chodzi, a o tętno 190. Swoje tam zrobiła oczywiście trasa, swoje też lekkie przetrenowanie. Co do startu w Jakuszycach, to z tego biegu jestem bardzo zadowolony.

Pogoda przez praktycznie cały sierpień była na tyle dobra, że i roweru było sporo. W sumie 74,3 km. Taki wynik udało się zrobić też dzięki dojazdom na treningi crossfitu. To niby tylko ok. 2 km w jedną stronę spod domu, ale jednak robi swoje.

Crossfit. No właśnie. Miałem o nim osobno kilka słów napisać i tak niebawem zrobię, ale chcę najpierw dokończyć kurs fundamentals. Tak, czy inaczej do 17 biegowych jednostek treningowych i 16 jazd rowerem doszły 2 tygodnie podstaw crossfitu po 3 treningi w tygodniu. Wnioski po tych 2 tygodniach? Crossfit jest zajebisty!

Wrzesień to też jeszcze miesiąc dosyć mocno startowy. Na początek połówka w Pile, a w połowie miesiąca 24 km w Radkowie. Takie małe przygotowanie pod ultra.

Powoli muszę zacząć myśleć nad planem na zimę, żeby przepracować ją jak najefektywniej. Na chwilę obecną przoduje pomysł crossfitu i ewentualnego przekonania się do bieżni, żeby cisnąć na niej interwały. Na szczęście zanim zacznę w aquaparku robić wokół siebie kałużę potu mam jeszcze sporo czasu na oswojenie się z tym pomysłem.

Tym czasem...do zobaczenia na trasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz