sobota, 13 maja 2017

Weekendowe bieganie w Kielcach, czyli zlot w mateczniku Wkurw_Team

Już jakoś od blisko 2 lat jestem członkiem Wkurw_Team. Już od dawna w dyskusjach na grupie na fb przewijał się temat wspólnego, oficjalnego biegu i integracji. Nie raz spotykaliśmy się na różnych biegach, w różnych miastach na wspólnej fotce przed biegiem, albo wspólnym piwku dzień wcześniej. Lud jednak domagał się igrzysk, czyli takiego oficjalnego "naszego" biegu...No i nadejszla wiekompomna chwila przy okazji 3. sieBiega Półmaratonu w Kielcach.

Niby miał to być bieg na luzie i dla zabawy, bez ciśnienia na jakiś wybitny czas, ale cieszyłem się na ten weekend jak głupi. Wreszcie spotkać tych pokręconych wariatów na żywo, albo znowu zobaczyć znajomych, których miałem okazje poznać czy przy okazji innych biegów.


Z góry wiedziałem, że zabawa będzie przednia i absolutnie się nie zawiodłem.


Oczywiście biegiem głównym weekendu miała być połówka, ale dzień przed nią zaplanowane mieliśmy również zbieganie z kieleckiego Telegrafu :) 


Do samych Kielc przyjechałem już w piątek przed 22. Szybki meldunek w hotelu i wio na integracyjne piwko. Dobrze, ze długo na nim nie siedziałem, bo sądząc po opowieściach niektórych osób było w nocy grubo ;)


Tak czy owak wyprawa zaczęła się iście epicko. Żartów i śmiechu było co nie miara. Ja przy okazji zrealizowałem swój niecny plan, czyli zebranie wywiadu pośród wkurw_ultrasów i trailowców odnośnie sprzętu na tego typu biegi. Dzięki temu mam już plan w co zainwestować zarówno na biegi górskie (czy trailowe), jak i ultra. Asfalt jest spoko do trzaskania życiówek i potrafi cudownie zmęczyć, ale jakoś ciągnie mnie w góry. Kto mnie zna dłużej, ten wie ze akurat góry u mnie to nic dziwnego. Kocham je bardzo.


Piątek w Kielcach przywitał mnie deszczem. Z radością w sobotę rano zobaczyłem, że na zBieg po Telegrafie wyszło piękne słoneczko, a temperatura oscylowała wokół 20 stopni. To nie tak, że boję się deszczu, czy tym bardziej niskich temperatur, ale jednak lecą z góry w dół po leśnej ścieżce wolałem mieć suchy grunt pod nogami.


Nie mogąc się doczekać wyruszyłem oczywiście dużo wcześniej. W sumie zebrało się nas na ten bieg 34 osoby biegnące. Osób towarzyszących niestety nie zliczyłem. Co o trasie? Tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć. Ścieżka miedzy drzewami po trasie downhilowej, różnica wzniesień 100 metrów na trasie ok 200 metrów...No generalnie hardcore.

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5tk-cKCEr_tyV0yku__pipltECfFFR82YQMhF7bGHVvWOW9d5UhN7DIFsUcr6UxJl64lbpgaprvTM2H9SSqXHhcLt0fU3E2ssIp4Q_hmzHRq8W3kWlSlCGcbAyBiahy49BeM6yU5zujkG/s400/20170506_103151_Richtone%2528HDR%2529.jpg

Zwartą grupą weszliśmy na szczyt sprawdzić trasę i zaczęliśmy startować. To było niby tylko 220 m wg garmina, ale przez tę stromiznę, korzenie i kamienie dało się odczuć ten bieg. Nawet pomimo tego, ze zleciałem to w 1 minute 46 sekund (tak, jeden z gorszych czasów, ale nie czas tu był najważniejszy).


https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEin_FGj9TtXFdeWv7iEQZWzd2ddBZqNAzekdir84ohv0CUzZkcCWY9-zV3Q4XGlLltMkDsrGutptNF7N4O5Pr8fbCY99ii4lbUl0LquCBUworvboJ0-8wQmcsKvse1ffBk-vnAlHgevUIgX/s320/IMG_7461.JPG

Zabawa FENOMENALNA, chociaż niebezpieczna i nie wiem jakim cudem nikt tam się nie wywalił ;)


https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN3-JPOGxwRUQ85Fp9H8Vp7wRltFbHlAx1rleT9NhaFC3whgTS4P-g0muY0K2lV_gAMzZeSrY8tBrUf28-6_vNTraQFHaS6l9hqwY91ZLSKbCFYKR0ikMhK_7LTB3tOKFxlAVOYTCxCTLt/s400/18274784_1834714493459699_6223379588138123682_n.jpg
zdjęcie sprzed "startu" dzięki uprzejmości Dark Side Runners

Po zabawie na Telegrafie cześć z nas pojechała odebrać pakiety na polówkę, a potem udaliśmy się coś wspólnie zjeść. Jak ktoś będzie miał przyjemność i okazję być w Kielcach, to polecam knajpę "Kilo maki". Zajebiste pizze, a i makarony ludzie sobie chwalili.


Późnym popołudniem dołączyła do mnie Aga, wiec spędziliśmy milo ten czas spacerując po urokliwych Kielcach i rozkoszując się wolnym czasem.


Niedziela to już był czas poważniejszego biegania. Poważniejszego w sensie dystansu, bo poza tym to polowa składu miała kaca (mam pewne wątpliwości czy niektórzy zdążyli wytrzeźwieć). Same Kielce to jednak góry świętokrzyskie, wiec trasa nie zapowiadała się na łatwa. 


Przed startem obowiązkowo musieliśmy strzelić sobie fotkę.


https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXje9BEcAKGCW_z_2m7mSJ4LeqVPgUxa_HK9_AJtSLv_kVzYF6vZig3U5afYO2j2OfTaNq7BmMHRsMnkMx1uHhlwTXO8Uwr6rhP_OKmysu3-0glZjR0dNANftAMlDwwAE8El6_hyqRBXpY/s400/18274828_1539091659465294_9032882748847657054_n.jpg
niestety nie pamietam kto to foto robil...niestety nie jest moje

Tak na prawdę nie miałem pomysłu na ten bieg. Z 1 strony wiedziałem, ze życiówki tam nie zrobię. Na chłodno potem analizując bieg doszedłem do wniosku, że dałoby rade, ale o tym za chwile. Inna sprawa była taka, ze chciałem pobiec ze znajomymi. Większość ustawiała się jednak na czas 2:20. To nie tak, ze uważam ze 2:20 na dystansie półmaratonu przynosi jakakolwiek ujmę. Absolutnie nie. znam jednak siebie i wiem, ze jak już zaczynają się zawody, to ja i tak będę starał się cisnąc. Ot męska ambicja.


I niestety za tę ambicję zapłaciłem. I to zapłaciłem srogo. Po kilkuset metrach spokojnego biegu z naszą głośną, kolorową i wesoła grupa ruszyłem mocniej do przodu z planem dogonienia pacemakerów na czas 1:50. I to mnie niestety zabiło w dalszej części trasy. Gdybym się nie podpalił na pierwszych 3 km i spokojnie janushował, powoli goniąc pejsów to pewnie bym nie zdechł już jakoś na 13 km. Od tego momentu to była kurewska walka z samym sobą, żeby w ogóle ukończyć ten bieg. Jasne, swoje zrobiły też podbiegi, ale bądźmy szczerzy, one nie były znowu aż tak ostre. Dlatego też, gdybym zaczął ten bieg normalnie, od razu ustawiając się za pacemakerami na 1:50 to uważam, że była realna szansa na złamanie tego czasu. No ale cóż. Czasem trzeba tak dać dupy, żeby na przyszłość już takich błędów nie popełniać.


https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixdu0blAQGX30diPdiaQOQ3VFag99QgVE6e63WXqX76M2T-AX44lWAkUUDIZBZw99wFNAHUSG2PCFPiZ_Kr_8kBpzRZKBkZ5ovryvcXi_Dytc1QhfvZ0lP6y2HrWZDqeO-SkOltysmzqeK/s400/18342155_385302491870535_8995298125324990682_n.jpg
foto by Tomasz Skowronek (In HOCUS)

Pisząc to blisko tydzień po nadal czuję łydki i piszczele...muszę dać im trochę więcej czasu na regenerację, bo się skończy kontuzja.


Tak czy owak czas udało się nawet niezły wykręcić, bo wyszło 01:55:56. Było poniżej 2h, więc jest spoko (o ile ktoś loga na mendo nie sprawdzi i nie zobaczy tego galołejowania od połowy trasy).


https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkjLEdj5mIicPU6YlOCt08_D7aiCZ5xW4ssLIWliC-zyfts6wy1EXzV8yseqZ3Y-3eSqDU7-Jcr9j2X9Kf8M5JTkfclOMGSVQ_OEwZ2itYco2010YoQ5vJ6HS6h-0QEdFAw8GX4WZSu34c/s400/18341968_385301758537275_4901714723444103314_n.jpg
foto by Tomasz Skowronek (In HOCUS)

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBh5LHbXpBIQpwfqCj0kuq0eE5cEtR0GNUn_7hAUrS2GxpwDL3IwgVkQrCcjTNBvyZXVW8qEl-11k8BAErZA0HTj4hfXKt3yvoSMZWuLrYk6kQThVhA7An8y8ww6mPw-helO7bLYZZQ7_b/s400/20170507_120704_Richtone%2528HDR%2529.jpg

To był jeden z najfajniejszych biegów, w jakich wziąłem udział. Nie chodzi tylko o spotkanie z moimi wariatami. Sama atmosfera Kielc jest mega. Bieg duży nie jest. Uczestników było ciut poniżej tysiąca, ale może własnie dzięki temu było rodzinnie, a organizatorzy dbali o uczestników. No jednej rzeczy mi zabrakło...piwka na mecie ;) No ale przecież to impreza biegowa, wiec sami sportowcy :p

Rozpisałem się, a i tak żadne słowa nie oddadzą całości. Kto był, ten wie. Uwielbiam ten mój Wkurw_Team. Czapki z głów przed Karolina i Maćkiem, że od sklepu internetowego z koszulkami doszli do tego, ze ludzie zjeżdżają się z całej Polski, żeby się spotkać, pożartować i pobiega :)

piątek, 5 maja 2017

3. Bieg z Konstytucją w Kobierzycach

Nie samymi półmaratonami się żyje. Czasem dobrze też polecieć coś krótszego. Spontanicznie podjąłem więc decyzję, żeby 3 maja pobiec w Kobierzycach w Biegu z Konstytucją. Dopiero po zapisie zorientowałem się, że 4 dni później lecę połówkę w Kielcach na I Mistrzostwach Wkurw_Team. No ale pomyślałem, że dyszka nie powinna mnie tak zmęczyć, a połówkę i tak większość z nas planuje tam biec towarzysko i "for fun" bez ciśnienia na wynik, czy życiówkę. Ostatecznie obiecałem sobie, że pobiegnę tę dychę bez forsownego tempa. Plan kompletnie nie wyszedł, ale o tym dalej ;)


Tak czy owak o 11:30 spotkałem się ze znajomymi i ruszyliśmy w 4 chłopa na start. Swoją drogą o wiele za wcześnie nawet jak na moje standardy, bo sam start biegu miał być o 14, a dojechaliśmy chwilę około 12.


Same Kobierzyce to mała miejscowość, ale jako że gmina jest bogata to wszystko odpicowane :)


Odebraliśmy pakiety i czekaliśmy na ławce na start. Pogoda idealna do biegania. Ok 10 stopni i zachmurzenie. W takiej sytuacji nie mogło być inaczej i oczywiście postanowiłem lecieć "na krótko". Fota Wkurw_Team przed startem musiała być :)




Punkt 14 ruszyliśmy w trasę zwartą grupą osób na oba dystanse, 5 i 10 km. Przed startem zakładałem, że nie  będę szarżować, żeby nie przesadzić przed niedzielą. Chciałem się zakręcić koło 50 minut. Po pierwszych kilkuset metrach poczyłem, że biegnie się całkiem dobrze. Jakoś na 2 kilometrze podpiąłem się pod parkę przede mną, która biegła na 5 km. Facet prowadził dziewczynę narzucając dosyć szybkie tempo ok. 4:30-4:50. Bardzo mi to pasowało w kontekście tych 50 minut.


Po pierwszej pętli czułem, że siły są, więc postanowiłem nie odpuszczać i powoli w głowie zrodził się pomysł ataku na życiówkę (tyle w temacie nieszarżowania).


Ostatni kilometr to już była walka ze swoją głową, żeby  nie zwolnić. Walka wygrana, bo na ostatnich 500 metrach średnie tempo zeszło nawet do 4:00! Jak na mnie rewelacja.


Na metę wpadłem ledwo żywy, ale szczęśliwy. Życiówka poprawiona o blisko 30 sekund - 48:02. Oj dobrze mi to rzucenie e-fajki zrobiło, nawet bardzo dobrze :)




Za metą jeden mały zgrzyt. Zabrakło medali i na prośbę znajomych z Pro-Run swój oddałem, żeby mogli dać komuś innemu. Ja swój dostanę za jakiś czas na treningu. Ci, dla których zabrakło mają dostać pocztą. Mocno mnie to zaskoczyło, bo jednak to nie pierwszy bieg, kóry Pro-Run organizuje. No ale robią dużo dobrej roboty, więc nie mam żalu. Pamiątka za jakiś czas zawiśnie pośród pozostałych. Swoją drogą muszę pomyśleć nad jakimś ładnym wieszakiem na medale, bo się miejsce zaczyna kończyć na półce ;)




Na koniec jeszcze słów kilka o biegu. Trasa super. Mimo tego, że 2 pętle i dosyć sporo zakrętów to płaska, szeroka i szybka. Do tego różnorodna. Był i asfalt, i kostka, jak również i trawa. Mocno rozważę, zeby pobiec tam również za rok.


Po biegu jeszcze przepyszna kiełbacha z grilla. Tu mnie zaćmiło i niestety nie spytałem co to za kiełba była, ale serio pyszna...ani  grama tłuszczu, czy innych chrząstek.

czwartek, 4 maja 2017

Podsumowanie kwietnia

Kolejny miesiąc minął, pora podsumować.
Porównując z zeszłym rokiem od dłuższego czasu irytowało mnie, że nie mogę przebić 145 km z maja 2016. Ciągle coś stawało na przeszkodzie. A to jakaś lekka kontuzja, a to choroba, a to obowiązki w domu, czy po prostu leń, czy gorsza forma. W końcu się jednak udało i pękła bariera 150 km zrobionych w jednym miesiącu :) Dla niektórych to norma tygodniowa, ale mnie cieszy i to bardzo.


Samych treningów też było sporo. Nie tylko biegowych, ale i na siłowni kilka wpadło. Co do siłowni to za namową kolegi z roboty zmieniłem miejscówkę i od jakiegoś czasu korzystam z Aquaparku. Miejsca znacznie więcej. Kilkanaście orbitreków, co by się rozgrzać i zrobić wydolność. No i nie ma tylu napompowanych koksów, więc jak na razie jestem zadowolony ze zmiany. Może trochę brakuje sprzętu typowo na brzuch, ale nie jest źle.

Kwiecień to był też miesiąc podtrzymywania formy zwyżkowej i nowa życiówka na dystansie półmaratonu. Byle ta tendencja się utrzymała :) Chociaż szczyt formy szykuję na Nocny Półmaraton. Tam będzie atak na 1:45, potem niech się dzieje co chce ;)

Powoli pora też już zebrać się w sobie, żeby wrócić do Parkrunów w sobotę. Z tym jednak na razie będzie problem, bo najpierw weekend w Kielcach na I Mistrzostwach Wkurw_Team, potem delegacja do Zurychu, a na koniec jeszcze Bieg Firmowy (i Skytower Run tego samego dnia). Tak, czy owak niebawem powinienem mieć wreszcie 10 Parkrun mieć na koncie.

Po rzuceniu fajek od podjadania waga (i bebech :p) niestety urosła, więc z tym też muszę coś zrobić. Tu się akurat delegacja przyda, bo znowu będzie mini obóz sportowy.

Nie pozostaje nic innego, jak wydłużać treningi. W końcu jak się chce za jakiś czas lecieć ultra i maraton, to treningami po 10 km tego za bardzo nie zrobię :)

Do zobaczenia na trasie.

wtorek, 11 kwietnia 2017

H2O Półmaraton Wrocław

Tak na razie mój kalendarz biegowy wygląda, że w tym roku mam zaplanowane prawie same półmaratony. Zachciało mi się korony i herbu. No ale uczciwie mówiąc nie ma obecnie we Wro, czy bliskiej okolicy za dużo biegów na krótszych dystansach.

Tak więc wyszło, że 2 tygodnie po Poznaniu, 8 kwietnia, pobiegłem nowy H2O Półmaraton we Wrocławiu organizowany przez Pro-Run. Trasa zapowiadała się ciekawie, bo nie miała lecieć przez centrum, tylko obrzeżami i okolicznymi wioskami. No I jak to we Wrocławiu płaska jak stół.

Krótko przed tym startem kupiłem nowe buty, które przed tym weekendem miały nalatane niecałe 40 km. Prawie do ostatniej chwili biłem się z myślami, w których wystartować, ale ostatecznie padło na "nówki" właśnie i jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę. Może i coś w tym jest, że czerwone są szybsze? :) Tak, czy owak Adidas Supernova Sequence 9 są świetne i cholernie dynamiczne. Technologia Boost sprawuje się rewelacyjnie. No i podeszwa od Continentala ;)

Oczywiście jak to ja w dzień startu obudziłem się zdecydowanie za wcześnie i na długo przed budzikiem. Spokojna herbatka, kilka kromek z nutellą i mogłem się zbierać na start.

Pogoda nie nastrajała optymistycznie i zapowiadało się, że pobiegnę "na długo". Im bliżej jednak startu, tym bardziej się przejaśniało. Szybka weryfikacja temperatury i po tym jak zobaczyłem 9 stopni uznałem, że nie ma co się wygłupiać - lecę "na krótko", czyli spodenki i oczywiście koszulka wkurw_team.

Przed startem pełno znajomych z treningów, więc można było na spokojnie pogadać.

Kilka minut przed 9 udaliśmy się na start. Po cichu liczyłem, że zakręcę się koło 1h50m. Nie wiedziałem, czy będę w stanie polecieć na taki czas jak w Poznaniu, ale ustawiłem się niedaleko zająców na 1:50 z planem, żeby trzymać się ich jak najdłużej.

Zagadaliśmy się ze znajomymi i nie usłyszeliśmy żadnej komendy start a tu nagle tłum ruszył. Wesoło było.

Trasa poprowadzona ciekawie. Pierwsze 2-3 kilometry wzdłuż Krakowskiej, chodnikiem. Wydawać by się mogło, że będzie za wąsko, ale nie było źle. Swoje robiło też to, że uczestników było niecałe 800 osób.

Kilometry same mijały nawet nie wiem kiedy. Robiło się co raz cieplej, ale nie upalnie. Optymalnie do biegania. Sam się sobie dziwiłem, że spokojnie utrzymuję tempo pacemakerów. Biegło się doskonale. Pierwszy żel koło 12 km. Dobrze, że lecieliśmy sporą grupą, bo wiatr na nieosłoniętej trasie pod Wrocławiem koło Mokrego Dworu i Trestna dawał się mocno we znaki.

Pierwsze objawy kryzysu zaczęły się pojawiać koło 16 km. Biegło się co raz ciężej, ale dalej trzymałem pacemakerów w zasięgu wzroku. Na ostatnich kilometrach, w okolicy pl. Społecznego wpadliśmy na kostkę brukową. Jak mi się tam fatalnie biegło...No ale trzeba było zagryźć zęby i lecieć dalej. Szczególnie, że nowa życiówka była pewna a wręcz była szansa, żeby zejść poniżej 1:50. Na ostatnim kilometrze jeszcze usłyszałem za sobą znajomych z treningów, którzy lecieli spokojnym tempem szykując się do maratonu. Widząc, że zaczynam zdychać zaczęli mnie straszyć i poganiać...dzięki i chwała im za to :)

foto z maratonczycy.pl

Wpadłem na metę. Szybko sprawdziłem czas na garminie i gęba zaczęła się cieszyć mimo zmęczenia. 1:50:40! Nowa życiówka, poprawiona o blisko 3 minuty. Fakt, pojawiły się myśli, że jakbym bardziej zawalczył, to bym spokojnie mógł zejść poniżej 1:50, ale na to jeszcze przyjdzie czas na nocnej połówce.


Generalnie cały H2O był biegiem udanym. Jak na pierwszą połówkę, którą organizował we Wrocławiu Pro-Run było bardzo fajnie. Ktoś może powiedzieć, że zabrakło na trasie oznaczenia kilometrów. No zabrakło, ale po cholerę to komu? I tak zdecydowana większość z nas biegła z zegarkami, więc każdy wiedział ile zostało do mety. Lekki minus można przyznać za strefy nawadniania. Miały być na 5,10 i 15 kilometrze. Na 5 nie było. Dla mnie to nie był problem, bo zawsze wolę swój bidon, ale faktycznie skoro były zapowiadane 3, to powinny być. Sama trasa mega szybka. Kilka bardzo delikatnych podbiegów było, ale tak malutkich, że właściwie można o nich nie wspominać. Jak ktoś będzie szukać szybkiej połówki i za rok znowu będzie ten bieg, to polecam.

Teraz pora na Kielce :) To zlot Wkurw_Teamu, więc biegowo będzie, ale głównie z jajem :) Doczekać się nie mogę.


Do zobaczenia na trasie.

wtorek, 4 kwietnia 2017

Sportowe podsumowanie marca

1 kwartał 2017 minął, no to podsumowanko.

Marzec był już miesiącem typowo startowym. Najpierw szybka dziesiątka Wroactiv, podczas której złamałem wyraźnie 50 minut, a na koniec 10. PKO Poznań Półmaraton, na którym nareszcie zszedłem poniżej 2h na tym dystansie i poprawiłem życiówkę o ponad 6,5 minuty. Tak więc startowo miesiąc rewelacyjny.

Na ten rok zakładałem sobie właśnie zejście poniżej 50 minut na "dychę" i poniżej 2h w "połówce". Szybko poszło, więc trzeba będzie wyznaczyć sobie nowe cele. Na 10km już raczej nie poszaleję, bo i więcej półmaratonów mi się na razie szykuje. Może po wakacjach coś się pojawi, to będę wtedy kombinować na bieżąco. Co do półmaratonów to teraz nowym celem jest zbliżenie się do 1:50. W Poznaniu było 1:53:37, więc wydaje się to jak najbardziej realne.

Co do marca jako całego miesiąca to był to 2 najlepszy miesiąc od kiedy zacząłem biegać jeśli o dystans chodzi. W sumie 138km. Gdyby nie to, że na kilka dni przed Poznaniem zaczęły mnie dosyć mocno boleć piszczele (z obawy przed załatwieniem sobie całkiem shin splints zrobiłem kilka dni przerwy od biegania okładając mięśnie łydek zimnymi kompresami), to raczej spokojnie złamałbym nareszcie barierę 150km. No nic, może w kwietniu, w którym już na początku czeka mnie nowa połówka organizowana przez Pro-Run.




Oprócz biegania wpadły jeszcze 3 treningi siłowe. I tu znowu mogło być lepiej, gdyby nie to, że coś w mięśnie karku wlazło i kilka dni ledwo się ruszałem. Wiem, brzmi trochę jak wymówka. Plus tego jest taki, że wygrzebałem z czeluści szuflady piłkę do golfa i trochę te mięśnie zacząłem rolować. Nawet coś to pomogło. Co do samej siłowni to utrzymuję zaplanowane 90 minut treningu zwiększając lekko ciężar.

A propos rolowania to na koniec miesiąca przyszedł zamówiony wałek na allegro. Plan jest taki, żeby się przynajmniej po każdym treningu nim rolować. Jak wyjdzie? Zobaczymy. Na razie boli jak cholera, ale ponoć tak ma na początku być ;)

Z nowych nabytków to jeszcze śliczne Adidas Supernova Sequence 9, które aktualnie testuję. Stare New Balance M860 chociaż nadal wygodne, to jednak 1000 km prawie ze mną przeleciały i widać już to po nich. Na gwarancji jeszcze są, więc pewnie trafią do reklamacji bo się z boku przetarły. Z nowymi na razie się poznajemy, ale są mega wygodne.

Teraz pora na kwiecień. H2O półmaraton, który planowany jest na 8 kwietnia po bardzo płaskiej trasie, więc jest szansa na fajny wynik. Jest już znacznie dłużej jasno, więc jak jazdy na kursie na prawko zbytnio w paradę wchodzić nie będą, to wracam do czwartkowych treningów z Pro-Run i atakuję barierę 150km. No i temperaturę nareszcie taka, że można rower przygotować i powrócić do biegania w sobotnich Parkrunach :)

Do zobaczenia na trasie.