Wrzesień odszedł w niepamięć, czas więc go podsumować.
Generalnie źle nie było, ale też bez jakiegoś szału. Treningowo miałem jakąś blokadę, żeby machnąć jakiś sensowny dystans ponad 10 km. Z drugiej strony z góry nie nastawiałem się na nabijanie kilometrażu. To miał być miesiąc przygotowań do ukoronowania sezonu biegowego, czyli do krakowskiej połówki. Czy dobrze się do niej przygotowałem, dowiem się już za niecałe 2 tygodnie.
Cieszy, że wraca regularność i treningi w dni, do których ciało się przyzwyczaiło.
Wrzesień był też kolejnym miesiącem, w którym spokojnie pykło 100 km (nawet 114, co dało 3 najlepszy wynik w mojej skromnej historii) i zdecydowanie mnie to cieszy.
Jednym z elementów przygotowań do Krakowa był też 3. Bielański Bieg Rodzinny, o którym więcej pisałem tu. Taktycznie bieg źle rozegrany, ale i tak zadowolony z niego byłem. Pokazał, że miesiące biegania jednak dają rezultaty i mam pokłady do jeszcze szybszego biegania. Chociaż raczej będę się nastawiać na wydłużanie dystansów, niż podkręcanie tempa, ale to takie ciche plany na zupełnie inny wpis :)
Na koniec mała zmiana w treningach. Nawet nie tyle zmiana, co uzupełnienie treningów biegowych. Na rower robi się powoli za zimno, więc dokładam siłownię. Raz w tygodniu, co by mięśnie grzbietu i brzucha wzmocnić (i kilka innych przy okazji). Mam nadzieję, że wytrwam w regularności, bo to chyba 4 podejście do siłowni ;) Widok "koksów" z barami jak szafa 3-drzwiowa, ale nóżkami cieniutkimi jak moje nadgarstki świetnie mi humor poprawiło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz