Wrzesień odszedł w niepamięć, czas więc go podsumować.
Generalnie źle nie było, ale też bez jakiegoś szału. Treningowo miałem jakąś blokadę, żeby machnąć jakiś sensowny dystans ponad 10 km. Z drugiej strony z góry nie nastawiałem się na nabijanie kilometrażu. To miał być miesiąc przygotowań do ukoronowania sezonu biegowego, czyli do krakowskiej połówki. Czy dobrze się do niej przygotowałem, dowiem się już za niecałe 2 tygodnie.
Cieszy, że wraca regularność i treningi w dni, do których ciało się przyzwyczaiło.
Wrzesień był też kolejnym miesiącem, w którym spokojnie pykło 100 km (nawet 114, co dało 3 najlepszy wynik w mojej skromnej historii) i zdecydowanie mnie to cieszy.
Jednym z elementów przygotowań do Krakowa był też 3. Bielański Bieg Rodzinny, o którym więcej pisałem tu. Taktycznie bieg źle rozegrany, ale i tak zadowolony z niego byłem. Pokazał, że miesiące biegania jednak dają rezultaty i mam pokłady do jeszcze szybszego biegania. Chociaż raczej będę się nastawiać na wydłużanie dystansów, niż podkręcanie tempa, ale to takie ciche plany na zupełnie inny wpis :)
Na koniec mała zmiana w treningach. Nawet nie tyle zmiana, co uzupełnienie treningów biegowych. Na rower robi się powoli za zimno, więc dokładam siłownię. Raz w tygodniu, co by mięśnie grzbietu i brzucha wzmocnić (i kilka innych przy okazji). Mam nadzieję, że wytrwam w regularności, bo to chyba 4 podejście do siłowni ;) Widok "koksów" z barami jak szafa 3-drzwiowa, ale nóżkami cieniutkimi jak moje nadgarstki świetnie mi humor poprawiło.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podsumowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podsumowanie. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 4 października 2016
niedziela, 4 września 2016
Sportowe podsumowanie sierpnia
Zaczął się wrzesień, najwyższa pora podsumować miniony miesiąc pod kątem aktywności ruchowej.
Po lipcowym urlopie jakoś nie mogłem wejść w dotychczasowym rytm treningowy. Przez nawał obowiązków w pracy też praktycznie mnie nie było na treningach z Pro-Run. Co do nich, to przyznaję, że kilka cięższych treningów rozpisanych przez Grześka, gdzie z własnej głupoty się zajechałem, spowodowało, że kapkę mi motywacja siadła. Na pewno z nich nie zrezygnuję, bo dają mi dużo, nie tylko jeśli o formę chodzi, ale też i o technikę biegu (dzięki Ewa, dzięki Jacek). Summa summarum tak wyszło, że więcej truchtałem samotnie po swoich ścieżkach, niż realizowałem plan treningowy. Zdecydowanie nie jestem z tego dumny.
Co do parkrunu, to też byłem tylko raz, ale tu mam sensowne wytłumaczenie. Mianowicie starty w Biegu Niezłomnych i w Biegu Oborygena, które odbyły się w soboty. Generalnie z obu biegów jestem zadowolony. Specjalnie się o nich rozpisywać nie będę, bo ich opisy są w osobnych tekstach, ale szczególnie jeśli o Oborygena chodzi, to jedno muszę dodać. Mam mieszane uczucia wobec tego biegu. Z 1 strony trasa taka, jakie lubię, czyli wymagająca, a nie płaska i idealna do poprawiania życiówki. Z 2 strony piekielny upał nie dał cieszyć się z w pełni z tego biegu. Miejscami to była serio walka o przetrwanie i jak jeszcze nigdy nie byłem tak blisko, żeby zejść z trasy (i gdybym wiedział jak przez las trafić na metę, to możliwe, że bym to zrobił). Mam nadzieję, że za rok znowu ten bieg będzie w kalendarzu, bo chciałbym się z nim zmierzyć jeszcze raz.
Teoretycznie, jeśli o kilometraż chodzi, to nie wypadł ten sierpień aż tak źle. Po pierwsze biegowo zrobiłem (aż :p) o 1 km więcej, niż w lipcu, co dało 3 najlepszy miesiąc od kiedy biegam (w sumie 112 km). Licząc z rowerem, to 147 km dało drugi najlepszy rezultat. Powinienem być zadowolony, ale mam jakiś niedosyt. Cieszy za to zdecydowanie fakt, że 4 miesiąc z rzędu robię spokojnie ponad 100 km biegowo.
We wrześniu pora przemyśleć swój plan treningowy. Start w zawodach wstępnie zaplanowany tylko jeden, więc będę mógł poważniej podejść do tematu. Pora na to najwyższa, bo zaczyna do mnie docierać, że do 3. PZU Cracovia Półmaraton Królewski zostało niewiele ponad miesiąc i wypadałoby się dobrze przygotować, jeśli chcę poprawić rezultat z Wrocławia :)
Po lipcowym urlopie jakoś nie mogłem wejść w dotychczasowym rytm treningowy. Przez nawał obowiązków w pracy też praktycznie mnie nie było na treningach z Pro-Run. Co do nich, to przyznaję, że kilka cięższych treningów rozpisanych przez Grześka, gdzie z własnej głupoty się zajechałem, spowodowało, że kapkę mi motywacja siadła. Na pewno z nich nie zrezygnuję, bo dają mi dużo, nie tylko jeśli o formę chodzi, ale też i o technikę biegu (dzięki Ewa, dzięki Jacek). Summa summarum tak wyszło, że więcej truchtałem samotnie po swoich ścieżkach, niż realizowałem plan treningowy. Zdecydowanie nie jestem z tego dumny.
Co do parkrunu, to też byłem tylko raz, ale tu mam sensowne wytłumaczenie. Mianowicie starty w Biegu Niezłomnych i w Biegu Oborygena, które odbyły się w soboty. Generalnie z obu biegów jestem zadowolony. Specjalnie się o nich rozpisywać nie będę, bo ich opisy są w osobnych tekstach, ale szczególnie jeśli o Oborygena chodzi, to jedno muszę dodać. Mam mieszane uczucia wobec tego biegu. Z 1 strony trasa taka, jakie lubię, czyli wymagająca, a nie płaska i idealna do poprawiania życiówki. Z 2 strony piekielny upał nie dał cieszyć się z w pełni z tego biegu. Miejscami to była serio walka o przetrwanie i jak jeszcze nigdy nie byłem tak blisko, żeby zejść z trasy (i gdybym wiedział jak przez las trafić na metę, to możliwe, że bym to zrobił). Mam nadzieję, że za rok znowu ten bieg będzie w kalendarzu, bo chciałbym się z nim zmierzyć jeszcze raz.
nieregularność aż w oczy kole :/
We wrześniu pora przemyśleć swój plan treningowy. Start w zawodach wstępnie zaplanowany tylko jeden, więc będę mógł poważniej podejść do tematu. Pora na to najwyższa, bo zaczyna do mnie docierać, że do 3. PZU Cracovia Półmaraton Królewski zostało niewiele ponad miesiąc i wypadałoby się dobrze przygotować, jeśli chcę poprawić rezultat z Wrocławia :)
wtorek, 2 sierpnia 2016
Sportowe podsumowanie lipca
Mamy sierpień, czas zatem podsumować biegowo-rowerowy lipiec.
Jak myślę o lipcu pod względem sportowym, to mam mieszane uczucia. Ok, urlop, przeziębienie skutkujące osłabieniem organizmu. Generalnie jakiś marazm mnie dopadł i zabrakło "świeżości w kroku" jak mawiał klasyk Bohdan Tomaszewski.
Biegowo o 12 km mniej, niż w czerwcu. Za to rowerem blisko 90 km więcej. Tyle, że ja ten rower bardziej traktuję jako luźne uzupełnienie treningu podstawowego, jakim jest bieganie i jako transport na Estadio Olimpico, czy Parkrun, niż jako trening właściwy. No ale nie ma co marudzić :)
Jak myślę o lipcu pod względem sportowym, to mam mieszane uczucia. Ok, urlop, przeziębienie skutkujące osłabieniem organizmu. Generalnie jakiś marazm mnie dopadł i zabrakło "świeżości w kroku" jak mawiał klasyk Bohdan Tomaszewski.
Biegowo o 12 km mniej, niż w czerwcu. Za to rowerem blisko 90 km więcej. Tyle, że ja ten rower bardziej traktuję jako luźne uzupełnienie treningu podstawowego, jakim jest bieganie i jako transport na Estadio Olimpico, czy Parkrun, niż jako trening właściwy. No ale nie ma co marudzić :)
cały czas nie jestem w stanie zrozumieć czemu Endomondo nie potrafi po ludzku tego przetłumaczyć ;)
Żeby nie siać tylko defetyzmu, że ten lipiec był taki słaby (bo w gruncie rzeczy nie był... to chyba tylko moje oczekiwania po czerwcu były większe), to jest kilka zdecydowanych pozytywów.
Po pierwsze 3 kolejne Parkruny zaliczone i poprawiona życiówka 2 razy. Obecnie wynosi 25:08. Wg mnie całkiem nieźle. Jest o co walczyć dalej. Na pewno celem na najbliższe tygodnie, to zejście poniżej 24 minut.
Po drugie to wycieczka biegowa z Pro-Run, o której pisałem w poprzednim poście. Tam opisałem szerzej temat, więc tu się na niej skupiać nie będę. Tak czy owak nie podejrzewałbym się o to, że zaliczę w górach 24 km. Można? Można! Warto było, nawet jeśli zakwasy mam ciągle takie, że w robocie poważnie rozważam zjeżdżanie 1 piętro windą, żeby wyjść z budynku ;)
Teraz nastał sierpień. W planie 2 niełatwe starty. Bieg Niezłomnych w Sobótce (od tego biegu się tak naprawdę moje bieganie zaczęło na poważnie) i Bieg Oborygena w Obornikach Śląskich, nowe zawody na biegowej mapie (z)Dolnego Śląska. Jak będzie? Dobrze, a nawet bardzo dobrze! Nie może być inaczej. Wracam do biegowego rytmu i dobrze mi z tym, a samych startów już się doczekać nie mogę.
Kończąc temat, W 2016 mam już "nalatane" 632 km, czyli jestem co raz bliżej założonych 1000 km na ten rok. Jak utrzymam dotychczasową statystykę, to w połowie listopada będę mógł skupić się na leżeniu na kanapie ;) A na poważnie, to kolejne cele już się krystalizują. Nie wyzwania, a cele właśnie. SMARTne cele oczywiście, ale o tym przy innej okazji.
poniedziałek, 4 lipca 2016
Sportowe podsumowanie czerwca
Zakończył się czerwiec, czas więc na podsumowanie. Biorąc pod uwagę sam kilometraż czerwiec był na pewno dobry, ale nie najlepszy. W porównaniu do maja nalatałem 123 km, czyli o 22 km mniej. Pod każdym jednak innym powodem był to jednak miesiąc przełomowy.
Całościowo jestem bardzo zadowolony. Plan realizuje się zgodnie z założeniami. Tygodniowo robię ok. 30 km i cel na 2016, czyli 1k km jest jak najbardziej realny (dla jasności, niskie temperatury nie robią na mnie szczególnego wrażenia, więc nie planuję przerywać biegania zimą). Całość prezentuje się jak poniżej.
Sam czerwiec przełomowy był z 3 powodów.
Na początek zaliczyłem pierwszą w życiu biegową połówkę z czasem 2:06:05. Pisałem o tym już w innym poście, więc nie będę się rozwlekać. Super bieg, kondycja dopisała. Teraz w planie ten sam dystans w Krakowie i atak na 2 godziny (po cichu marzę o złamaniu 1:55, czyli 11 minut lepiej).
Całościowo jestem bardzo zadowolony. Plan realizuje się zgodnie z założeniami. Tygodniowo robię ok. 30 km i cel na 2016, czyli 1k km jest jak najbardziej realny (dla jasności, niskie temperatury nie robią na mnie szczególnego wrażenia, więc nie planuję przerywać biegania zimą). Całość prezentuje się jak poniżej.
Na początek zaliczyłem pierwszą w życiu biegową połówkę z czasem 2:06:05. Pisałem o tym już w innym poście, więc nie będę się rozwlekać. Super bieg, kondycja dopisała. Teraz w planie ten sam dystans w Krakowie i atak na 2 godziny (po cichu marzę o złamaniu 1:55, czyli 11 minut lepiej).
Drugim z przełomowych momentów było zebranie tyłka na sobotni parkrun. Ktoś powie, że 5 km dupy nie urywa. Ten ktoś nie będzie wiedzieć o czym mówi. 5 km to doskonały dystans na szybkie wybieganie i testowanie nowych taktyk biegowych. Jak do tego dodamy upał na poziomie 30 stopni i 70 biegaczy na trasie, to ten parkrun to nie jest taka rurka z kremem. Na sam start się spóźniłem, więc pełnej "piątki" nie było, ale i tak jestem zadowolony.
Ostatnim "przełomem" było odkurzenie roweru. Wkurzyło mnie czekanie na autobus do domu po parkrunie i sobie obiecałem, że na sobotnie i niedzielne biegi będę w miarę możliwości zasuwał rowerem. Świetna rozgrzewka i urozmaicenie treningu. Organizm na razie głupieje i lekko się buntuje (po ostatnim weekendzie ledwo się ruszałem), ale jestem przekonany, że to była dobra decyzja. Jako, że rowerkiem na trening pojechałem w czerwcu tylko raz, to i dystans oszałamiający nie był (ciut ponad 15 km), ale i tak jest dobrze. Jest jakieś urozmaicenie. Z moim marinem musimy się do siebie przyzwyczaić, bo to narowiste bydlę, ale zaczynam sobie przypominać czemu kiedyś myślałem o startach MTB :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)