środa, 22 czerwca 2016

Wro Runway Run

Bieganie stało się obecnie bardzo modne. Może to faktycznie tylko moda, może przez promowany "zdrowy tryb życia", a może po prostu przez to, że jest to cholernie prosty sport do uprawiania. Żeby zacząć nie musisz wydać ciężkich pieniędzy na sprzęt, trenera, lub członkostwo w klubie. Nie trzeba marnować czasu na dojazd na 2 koniec miasta. Wystarczy założyć ulubione buty choć trochę przypominające sportowe, jakieś wygodne gacie na tyłek, koszulkę i w zasadzie to już wystarczy, żeby pójść pobiegać w okolicznym parku (a tych we Wrocławiu jest naprawdę sporo).

Na każdym treningu spotykam masę innych biegaczy. I nie ważne, czy biegam sam w mojej okolicy, czy akurat mam trening z Pro-Run w okolicach Stadionu Olimpijskiego (o tych treningach kiedyś szerzej). Jest nas wielu i głód biegania rośnie.

To też jest przyczyną, że imprez biegowych jest co raz więcej. Od tych wielkich, z olbrzymim marketingiem, po te małe i lokalne. Każdy sprawia masochistyczną radość nam, biegaczom. Ilość "klasycznych" biegów, które organizowane są np. w godzinach porannych gdzieś w miejscu ogólnodostępnym sprawia też, że stają się też powoli nudne. Nie zrozumcie mnie źle, to nie znaczy, że nie ma na nie chętnych. Ci oczywiście są i sam też chętnie pobiegnę w biegu Uniwersytetu Medycznego, mimo że niedaleko mnie, a trasa w sporej części leci po mojej treningowej. Takie biegi mają jak najbardziej swój urok (chociażby walka o "życiówkę"). Co raz więcej jednak biegaczy szuka nowy doznań. I nie chodzi tu tylko o większe dystanse, czy nowe miasta, ale dodatkowe smaczki. Stąd też olbrzymie zainteresowanie nocnym Półmaratonem we Wrocławiu, wszelkiej maści, runmageddon'ami, czy biegiem po wrocławskim lotnisku o czym dzisiaj.

Jak tylko pojawiła się informacja, że na lotnisku zorganizowany zostanie bieg na dystansie 5 i 10 km napięcie wzrosło. Nie tylko pośród doświadczonych biegaczy, ale i też osób takich jak ja, czyli amatorów, którzy przygodę z bieganiem zaczęli stosunkowo niedawno, lub osób, które w ogóle jeszcze nie biegały. Łatwo to zrozumieć. Raczej niewielu z nas miało okazję przespacerować się po płycie lotniska dalej niż z samolotu do hali przylotów, nie wspominając już o cały pasie startowym :) A tu proszę, nie tylko możliwość wyjścia na pas startowy, ale od razu cały bieg.
Poziom zainteresowania był tak wielki, że w momencie uruchomienia zapisów serwery padły ;) Było do przewidzenia. Pula miejsc na 10 km, o którą walczyłem, zniknęła w przeciągu niecałych 15 minut (przy ilości ok. 1000 miejsc). Stres się pojawił, czy udało się zapisać. Atak DDoS na witrynę od nerwowego wciskania F5 gwarantowany ;) Ok, udało się, jestem na liście, opłacony nawet. Można świętować. Pozostało oczekiwanie do dnia startu.

Impreza na lotnisku miała się zacząć o 18:00 11 czerwca 2016. Na lotnisku pojawiłem się chwilę po 20. Pakiet sprawnie odebrany (duże słowa uznania dla organizatorów za bardzo dobre przygotowanie biegu i całej oprawy). Pozostało czekać do 22:15 kiedy miało się zacząć wpuszczanie do strefy odlotów (bieg, biegiem ale normalna kontrola się odbyła).


(w oczekiwaniu na start piękny zachód słońca...a przynajmniej piękny był na żywo)

Ostatni samolot lądował 23:50, więc potrafię sobie wyobrazić minę przylatujących jak zobaczyli w terminalu ponad 1000 ludzi w takich samych koszulkach, sportowych ciuchach i różnych bajerach do biegania ;)
Nie da się ukryć, że czekanie 2h na start ciężkie było. Spać się chciało jak cholera. 



Chwile po północy wyszliśmy na pięknie oświetlony pas startowy. I tu lekki szok. W hali przyjemne 20-kilka stopni a na zewnątrz 9 :D Pobudka gwarantowana.
Wrażenie było super. Masa ludzi w koszulkach z biegu (wszyscy te same, wymóg regulaminu...bardzo fajnie to wyglądało), chłopaki z drużyny footballu amerykańskiego w swoim rynsztunku i cheerleaderki.
00:35 grupa na 10 km stanęła na starcie. W tle usłyszeliśmy strzał i ruszyliśmy. W tym momencie kolejny szok. Skończyła się część dobrze oświetlona i nie było nic widać pod nogami. Lekka konsternacja, czy napierać, czy uważać, ale po chwili uznałem, że to w końcu pas startowy, więc musi być równo, więc pognałem przed siebie. W połowie 1 okrążenia miłe zaskoczenie...pięknie oświetlony samolot WizzAir. Super widok (sporo osób sobie fotki cykało na jego tle).



Sam bieg rewelacja. Warunki idealne. Czas netto 51:27, choć trzeba przyznać, że do pełnych 10 km zabrakło wg endo ok 140m, ale to drobny szczegół. Z fajnym medalem na szyi i po odebraniu depozytu siadłem w "miejscowej" knajpie na zimnym piwku. Nagroda się w końcu należała nie?
W losowaniu wycieczki na Karaiby się nie poszczęściło, ale bardzo miło będę ten bieg wspominać.
Ostatni już z plusów biegu to powrót, a właściwie jego organizacja. Miłe zaskoczenie od lotniska i miasta, że co 30 minut jeździły dodatkowe autobusy nocne :)

W przyszłym roku pewnie znowu będę chciał pobiec. Tym którym się nie udało, albo się wahają zdecydowanie polecam. Wrażenia i miłe wspomnienia murowane.


Ps: Poza fotką zachodu słońca, którą robiłem sam, pozostałe są z profilu biegu i nie jest moim celem przypisywania sobie właścicielstwa.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz