poniedziałek, 30 października 2017

Crossfit - korpomoda, czy sensowny trening?

Korpo można lubić, lub nie ale swoje plusy ma.

Kartę multisportu ma teraz praktycznie każda firma, więc to żaden bonus (na marginesie bawi mnie podkreślanie tego w ogłoszeniach rekrutacyjnych). Za to można trafić np. na darmowe zajęcia crossfitowe, których normalnie na multisport nie ma.

Tak się własnie trafiło, że u mnie w firmie ruszała grupa crossfitowa. Stwierdziłem więc, że na jedne zajęcia mozna pójść i zobaczyć z czym to się je.

Sam crossfit dotychczas kojarzył mi się z modą dla korpo właśnie i machaniem kettle ball. Wiem, że to znaczne uproszczenie i mocno krzywdzące, ale w dobie żarcia pudełkowego i innych diet, czy bycia ciągle fit, podchodziłem do tych treningów z dużą dozą rezerwy. Podobnie jak do diety bezglutenowej, co w dalszym ciągu jest dla mnie tylko modą nakierowaną na jak największy zarobek, a nie na faktycznym wspomaganiem, czy leczeniem czegokolwiek.

Jak się okazało byłem w cholernie dużym błędzie. Jak niewiele wiedziałem na temat tego sposobu ćwiczeń  pokazały już pierwsze zajęcia.

Trening mieliśmy w Crossfit Blackstar niedaleko mojego domu.

Najpierw kilka słów wstępu trenera Marcina, potem rozgrzewka i krótki, acz treściwy i intensywny trening właściwy (przysiady, skoki na skrzynię, burpee, brzuszki). Po tych pierwszych zajęciach zakwasy w udach miałem dobrych kilka dni, a na koniec treningu się ze mnie lało i ledwo łapałem oddech. Doskonałe na budowanie wydolności!

I chociaż, a może właśnie dzięki temu, że na koniec byłem mocno wypompowany, to cholernie mi się to spodobało. Z góry wiedziałem, że będę chciał kontynuować i wziąć udział w 2-tygodniowym kursie podstaw.

Chociaż biegam już dosyć długo, to brakuje mi czasem nowych bodźców. Czegoś co sprawi, że i wydolność będzie lepsza, i mięśnie (a przy okazji i głowa) będą silniejsze. Dlatego też szukałem czegoś, czym mógłbym uzupełnić swoje treningi. Skoro też zbliżała się powoli zima i na rower za bardzo nie było szans, a sama siłownia nie spełniała moich wymagań, to trening funkcjonalny był idealną odpowiedzią na moje potrzeby.

Wrażenia po tych pierwszych treningach? Całkowicie zmieniłem moje zdanie o crossficie. Jasne, to jest cholernie popularne podobnie jak dieta bezglutenowa, a jak coś jest do tego stopnia popularne, to z automatu podchodzę do tego z rezerwą. Tyle, że przez te 2 tygodnie poznawania podstaw crossfitu zrozumiałem, że to fantastyczna aktywność fizyczna, gdzie nie tylko macha się kettlem, ale głównie pracuje z ciężarem własnego ciała i buduje doskonale wydolność. Czyli to czego mi tak bardzo brakowało na tradycyjnej siłowni.

Patrząc na ludzi, którzy bawią się w to od dłuższego czasu oczywiście, że czuję podziw i zazdrość widząc jak są sprawni fizycznie. Po zwykłej siłowni takiej gibkości nie da się osiągnąć, tym bardziej, że praktycznie nie stosuje się tam jakiegokolwiek rozciągania. Ot zwykłe przerzucanie kolejnych ton żelastwa. 

Co mi się też w crossficie podoba, to fakt w jaki sposób rzeźbi się ciało. Wszystkie partie mięśni pracują równomiernie. Nie jest tak, że biceps, triceps, czy inny ceps jest nadmiernie rozrośnięty. Wszystko ze sobą współgra.

Czy będę kontynuować spotkania w Crossfit Blackstar? Zdecydowanie tak. Bieganie pozostanie bezapelacyjnie sportem pierwszego wyboru, ale te treningi stanowią idealne uzupełnienie. Skoro chcę budować wydolność i wytrzymałość pod maraton, ultra, czy inne biegi górskie, to takie połączenie jest świetne i polecam je każdemu.

Przy 1 czy 2 treningach w tygodniu może i efekty wizualne szybko nie przyjdą, ale nie na 
6-paku na brzuchu mi zależy, a na zwiększeniu wydolności właśnie.

Co jest jeszcze fajne w tych treningach, to poczucie przynależności do grupy. Jasne, że na razie ze znajomymi z firmy jesteśmy onieśmieleni trenując z bardziej doświadczonymi osobami, ale możemy liczyć nie tylko na pomoc trenerów, ale też na pomoc tych właśnie osób, które tam już kilka miesięcy przelewają pot :)

No i ta satysfakcja na koniec treningu. Mimo tego, że często wyglądam jak wymięta szmata, pot się leje gorzej, niż po półmaratonie, to poczucie, że odwaliłem kawał zajebistej (i nikomu niepotrzebnej :D) roboty jest olbrzymie.

Polecam z czystym sercem każdemu, kto chciałby spróbować. Oczywiście szczególnie polecam Blackstar :) Fajni trenerzy, bardzo pomocni. Dbają o podopiecznych i o sympatyczną atmosferę. 

Tylko nastawcie się na to, że poznacie kompletnie nowe partie mięśni, o których do tej pory nie wiedzieliście ;)

Jedyny minus jaki widzę w crossficie to cena. Tanio zdecydowanie nie jest, ale jednak warto zainwestować. Karnet na siłownię bez wspomagania trenera bardzo niewiele da. Efekty po crossficie przyjdą zdecydowanie szybciej. Dla biegaczy zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest to trening z kategorii "must" jeśli ktoś nie chce, lub nie może jeździć na rowerze, czy pływać na basenie (a nawet jeśli, to i tak uważam, ze CF będzie lepszym rozwiązaniem).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz